Znalazłem
w sieci fajną stronę studia współpracującego z czołowymi
stacjami w kraju i posiadającym swoją bazę lektorów. Strona, jak
powiadam fajna, z przepychem, mieniącymi się znanymi logami więc
miła dla oka. Nic tylko sięgnąć po słuchawkę i dzwonić.
Jak
pomyślałem, tak zrobiłem.
Dzwonię
Ci ja na komórkę. Pierwsza próba nieudana. Bez paniki. Tak bywa.
Widocznie coś się dzieje. Jak skończą to, co robią teraz, to z
pewnością oddzwonią. Mija trzydzieści minut. Cisza. Odczekuję
kolejną godzinkę i robię drugie podejście. Bez odbioru. Oczami
wyobraźni widzę tę firmę. Widzę ją od środka. Sztab ludzi
biegających jak w ukropie, załatwiających jakieś pilne sprawy i
niesłyszących buczenia wyciszonego dla dobra sprawy telefonu, więc
siłą rzeczy nie mogących teraz odebrać mojego połączenia.
Z
pewnością dzieje się tam, oj dzieje. Trafiłem widocznie na
moment, gdy spływają tam teraz niezwykle intratne zlecenia, wszyscy
biegają, aby wywiązać się ze mega wypaśnych kontraktów, które
muszą być jak zwykle załatwione na cito, a ja, szaraczek chcący
się tylko zapisać się do ich bazy, a właściwie jeno zapytać,
czy byliby łaskawi..., ośmielający się przerywać im te cudowne,
ale pełne napięcia chwile, w których realizują swoje niesamowite
pomysły, pasje i idee, kiedy wymyślają scenariusze, komponują
niezwykle chwytliwe jingle, rozmawiają ze zleceniodawcami, którzy
właśnie rozwijają wodze fantazji, „jak to ma wyglądać”, a
obok technicy instalują nowy sprzęt, ogarniają studio... Nie, to
niemożliwe, aby w takiej chwili móc odebrać jakiś telefon. Jakiż
to byłby szok i niesmak, gdyby właśnie teraz, Dżoncio Jakiśtam,
przerwał to wszystko i jakby był nie z tej planety, ucinając ten
inspirujący rytm, nawinął do słuchawki, że „chce nawiązać
współpracę lektorską” i pyta „czy może przesłać plik
demo, bo chce do ich bazy...” SZOK !!!
Ale
życie jest życiem. Trzeba walczyć, aby przetrwać! Dżoncio
Wspaniały, nie da za wygraną.
Po
kolejnej godzinie, kiedy emocje sięgnęły zenitu, Dżoncio wymyślił
chytrą strategię. Ha! Podstępna to gra, ale liczy się efekt!
Zadzwonię
na telefon stacjonarny ! Też jest na stronie.
Papieros,
chwila wahania. Dzwonię.
Pierwszy
sygnał. Cisza.
Drugi...
Cisza
Trzeci...
-Halo!
- Starszy, chrypiący, zadyszany i nieco opryskliwy kobiecy głos
odezwał się gwałtownie po drugiej stronie połączenia.
Po
mikrosekundzie szoku, lekko zestresowany,wyartykułowałem
przygotowaną formułkę:
-Dzień
dobry. Czy dodzwoniłem się do firmy X?
-Jak
??!
-Czy
to firma X?- Z lekkim powątpiewaniem powtórzyłem pytanie.
-Aaa,
tak... Zaraz ich zawołam... Jędrek!!! -wrzasnęła do kogoś, kto
chyba był 3 kilometry dalej- Jędreeeek!!!!- Oni wczoraj grali
wesele - łagodniej już rzuciła w słuchawkę - ale niech pan
poczeka. Olga!!!!!!
Dyskretnie,
aby nie przeszkadzać, nacisnąłem klawisz rozłączenia...